Aktualności
12.08.2017

Infiniti Prototype 9 Praca marzeń

Największym doświadczeniem w konstruowaniu wyścigowych maszyn klasy grand prix wśród japońskich marek może pochwalić się Honda, która zadebiutowała w Formule 1 w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych. A co by było, gdyby Hondę wyprzedził ktoś jeszcze i to o kilka dekad? Z odpowiedzią spieszy Infiniti: oto bolid... którego nigdy nie było.

Infiniti to część dorobku Nissana, który od kilkunastu lat należy do duetu Renault-Nissan Alliance. Japońskiej marki w Formule 1 nigdy nie było, pomijając drobniejsze umowy sponsorskie, jak na przykład wmieszanie Infiniti w działalność Red Bull Racing. Nie oznacza to jednak, że w firmie brakuje osób, którym nie marzyłaby się podobna historia. Efektem takich marzeń jest koncept Prototype 9, który narodził się podczas rozmów przy obiedzie i przerodził w szkice, które zaczęły krążyć w coraz bardziej znaczących kręgach w firmie. W końcu do wszystkich dotarło, że szalony pomysł należy wcielić w życie. Do jego realizacji przystąpiło kilka oddziałów wewnątrz Nissana oraz utalentowani rzemieślnicy, którzy swoją pracę już dawno temu zamienili w sztukę.

Infiniti Prototype 9

Alfonso Albaisa, wiceprezes Infiniti ds. designu: "Zaczęło się od prostej myśli - co by było, gdybyśmy na samym południu Japonii znaleźli samochód ukryty przed wszystkimi w jakiejś stodole siedemdziesiąt lat temu? Co by było, gdybyśmy w tym samochodzie znaleźli ziarna pasji zasiane podczas pierwszego Grand Prix Japonii oraz moc i artyzm dzisiejszego Infiniti? Jak wyglądałoby to odkrycie?". Odpowiedzią na te pytania jest Prototype 9. Enigmatyczna nazwa konceptu wzięła się od japońskiej wymowy liczby 9, która miałaby brzmieć podobnie do angielskiego Q, litery, która jest częścią oznaczenia każdego z produkowanych obecnie, osobowych samochodów Infiniti. Pojazd wygląda tak, jakby zbudowano go w latach czterdziestych ubiegłego stulecia.

Infiniti Prototype 9

Prototype 9 powstał na stalowej, drabinowej ramie z piórowymi sprężynami, amortyzatorami obrotowymi, tylną osią typu De Dion, szprychowymi obręczami o średnicy 19 cali i karoserią uformowaną ręcznie z arkuszy stali. Napęd auta to zupełnie inna historia: mamy tu do czynienia z litowo-jonowymi bateriami oraz eksperymentalnym silnikiem elektrycznym o mocy 120 kW (prawie 163 konie mechaniczne, choć według kalkulacji Infiniti wychodzi niecałe 150) i momencie 320 niutonometrów. Ważący 890 kilogramów bolid ma rozpędzać się do setki w czasie 5,5 sekund i rozwijać prędkość 170 km/h. Baterie na torze mają wytrzymywać do 20 minut. Niezwykły projekt Japończyków będzie można podziwiać już w przyszłym tygodniu podczas tegorocznego Pebble Beach Concours d'Elegance.

Skomentuj na forumUdostępnij